Porażkom nie ma końca...

Porażkom nie ma końca...

Nie wiedzie się naszej drużynie w rozgrywkach klasy okręgowej, na swoim koncie notujemy bowiem dwie kolejne porażki w meczach wyjazdowych ulegamy kolejno Unii Kalety 0:3 oraz Liswarcie Popów 1:2. Porażki w obu spotkaniach bolą tym bardziej że w obu meczach wynik był tak na prawdę sprawą otwartą do samego końca, jednak w obu przypadkach ta końcówka okazała się dla nas po raz kolejny feralna

Wynik spotkania w Kaletach może świadczyć o pewnym i łatwym zwycięstwie gospodarzy, niestety wynik jest w tym przypadku mocno mylący, gdyż spotkanie przez ponad godzinę gry układało się na remis. Tak było do 75 minuty kiedy to gospodarze zdobywają bramkę dającą im prowadzenie, nie mając więc nic do stracenia nasi zawodnicy za wszelką cenę starają się odrobić jedno-bramkową stratę, lecz zamiast odwrócenia losów spotkania zostajemy w końcówce bezlitośnie skontrowani i w 87 i 90 minucie spotkania tracimy tylko kolejne bramki.

Niedzielne spotkanie beniaminków w Popowie rozpoczęło się dla nas bardzo dobrze. Niezawodny ostatnimi czasy Norbert Biniek wymanewrował na linii pola karnego dwóch obrońców i pewnym strzałem pokonał bramkarza gospodarzy otwierając w 15 minucie wynik spotkania. Niestety nie dane nam było cieszyć się z prowadzenia zbyt długo gdyż po niespełna 5 minutach gospodarze doprowadzają do wyrównania. Piłkę przy linii końcowej boiska otrzymuje w tej akcji grający trener popowian - Tomasz Czok, po czym wykłada ją idealnie wbiegającemu w pole karne koledze, który nie ma problemów z pokonaniem Pawła Piaseckiego. Podbudowani zdobyciem bramki ruszają do bardziej zdecydowanych ataków i pozostała część pierwszej połowy toczy się zdecydowanie pod ich dyktando, nie przekłada się to jednak na sytuacje bramkowe.

Po zmianie stron niespodziewanie gra się wyrównuje i kibice zgromadzeni na stadionie w Zawadach zaczynają się oswajać z myślą o tym że w tym spotkaniu bramek już nie zobaczą. Niestety w 82 minucie po raz druki daje o sobie znać Tomasz Czok, który przejmuje piłkę posłaną w pole karne i bez zastanowienia uderza na bramkę dając swojej drużynie bramkę na wagę jak się później okaże trzech punktów. Przy bramce tej można co prawda mieć pewne zastrzeżenia do sędziego głównego zawodów, który nie odgwizdała zagrania ręką zawodnika, który piłkę dośrodkowywał, ale jak mawia wędkarskie porzekadło "liczy się to co w sieci" i tym samym z boiska schodzimy po raz kolejny pokonani.

Czy uda się uciec od ewidentnie prześladującego nas w rozgrywkach pecha? Najbliższa okazja już w sobotę, w kolejnym spotkaniu wyjazdowym udajemy się bowiem do Krzepic na mecz z drugą znad Liswarty.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości