Porażka w Mstowie
Nie udało się niestety przywieźć punktów z pobliskiego Mstowa gdzie w szóstej już kolejce ligowej potykaliśmy się z Wartą. Notujemy więc na swym koncie trzecią porażkę, drugą w najniższym możliwym rozmiarze i podobnie jak w przypadku porażki w Golcach czy Kościelcu po meczu trzymającym w emocjach do samego końca spotkania. Szkoda że tym razem o dodatkowe emocje zadbał również sędzia główny zawodów, który zupełnie nie poradził sobie z meczem, a swoimi decyzjami często wzbudzał konsternacje po obu stronach, dla nas jednak jego "pomyłki" miały znacznie większe konsekwencje.
Spotkanie lepiej rozpoczęła Warta, która w pierwszym kwadransie gry była zdecydowanie stroną przeważającą, silniejsi fizycznie gospodarze zdominowali pod tym względem naszych zawodników, a wykorzystując swoje atuty w ataku raz za razem zagrażali bramce strzeżonej przez Pawła Piaseckiego. Kiedy już wydawało się że sytuacja powoli zostaje opanowana, katastrofalny w skutkach błąd popełnił nasz bramkarz, który nie trafił w piłkę przy próbie jej wybicia, a z prezentu skwapliwie skorzystał zawodnik gospodarzy, który zdobywa dla swej drużyny upragnione prowadzenie. Uspokojeni takim obrotem sprawy gospodarze delikatnie spuszczają z tonu i nie atakują już tak zaciekle, do głosu powoli zaczynają dochodzić zawodnicy Piasta, którzy coraz częściej goszczą pod polem karnym Warty. Po jednej z takich oskrzydlających akcji w pole karne wbiega rozpędzony Norbert Biniek, a sytuację próbuje ratować wyjściem na przedpole bramkarz gospodarzy, który przy wyjściu taranuje naszego zawodnika i przy okazji asystującego mu obrońcę Warty, sytuacja wyglądała o tyle poważnie, że obaj poszkodowani przez długich kilka minut nie podnoszą się z murawy, ostatecznie jednak oboje do gry wracają, natomiast sędzia główny całą sytuację interpretuje jako faul naszego zawodnika, podnosząc mocno i tak nerwową w tym momencie atmosferę. Pierwsza część spotkania nie przynosi już zmiany rezultatu i gospodarze schodzą na przerwę z jedno-bramkowym prowadzeniem.
Druga część spotkania rozpoczyna się od dwóch poprzeczek po obu stronach boiska, nasi zawodnicy starają się zagrażać bramce gospodarzy, jednak to nastawieni na grę z kontrataku gospodarze mają sytuacje dogodniejsze do zdobycia bramki. Ostatnie pół godziny spotkania to coraz to większa dominacja Piasta, oraz od czasu do czasu bardzo groźne kontrataki Warty. Niestety w głównej roli znów musimy oglądać sędziego zawodów, który to nie uznaje prawidłowo zdobytej przez Bartosza Nicewicza bramki. Po strzale z dystansu bramkarz gospodarzy odbija piłkę na ziemię, gdzie próbuje ją złapać, jednak sprzed rąk wybija mu ją nasz zawodnik a sędzia główny w tym momencie gwiżdże faul na bramkarzu, choć piłka w momencie wybicia nie miała żadnego kontaktu z bramkarskimi rękawicami...
Końcówka spotkania to z naszej strony rozpaczliwe próby zmiany niekorzystnego wyniku, ze strony gospodarzy czasami rozpaczliwa wręcz walka o utrzymanie wyniku bez przebierania w środkach. Dopełnieniem obrazu spotkania była sytuacja w ostatnich minut spotkania, gdzie wprowadzony chwilę wcześniej do gry zawodnik gospodarzy powstrzymuje szarżującego po raz kolejny przy linii bocznej Norberta Bińka, a że piłka była już dawno poza zasięgiem celem ataku stają się nogi naszego zawodnika, który na ziemię zostaje powalony wślizgiem z tyłu, wydawać by się mogło że krewki zawodnik na tym swój udział w spotkaniu zakończy, jakież więc było zdziwienie kiedy sędzia nie upomniał go nawet żółtym kartonikiem...
Ostatecznie spotkanie kończy się wygraną gospodarzy, dla nas jest to trzecia porażka jedną bramką, pocieszenia szukać można w fakcie że do tej pory w sześciu meczach nie rozegraliśmy jeszcze spotkania, w którym w jakiś zdecydowany sposób odstawalibyśmy od przeciwnika. Poziom naszej grupy jest w tym sezonie niezwykle wyrównany i jak widać po dotychczasowych wynikach każdy może wygrać z każdym. Miejmy więc nadzieję że i do nas szczęście się jeszcze uśmiechnie i w kolejnych spotkaniach punkty zdobywać jednak będziemy.
W uzupełnieniu dodać można tylko, że w spotkaniu z Wartą wystąpiliśmy w mocno osłabionym składzie, do gry co prawda powrócił Dawid Skrzypczyk, jednak do kontuzjowanego Mateusza Wiśniewskiego dołączył nieobecny tego dnia Kamil Smoleń, a jego młodszy brat na boisku spędził tylko pierwsze 45 minut. Szansę debiutu w pierwszej drużynie otrzymał więc Dawid Ciepielski, dla którego był to ciężki egzamin, miejmy jednak nadzieję że w kolejnych spotkaniach będzie już tylko lepiej i Dawid wkomponuje się w drużynę Cezarego Siwego.
Ligowa karuzela nabiera w międzyczasie rozpędu i już w najbliższą środę rozegrana zostanie siódma kolejka spotkań w której udamy się do Babienicy na spotkanie z Orłem.
Komentarze